Apple Watch ma kolejne opóźnienia – produkt, który miał zrewolucjonizować rynek smartwatchy pojawi się dopiero w kwietniu tego roku. Zegarek będzie dostępny w rozmiarze mniejszym oraz większym, a także w wielu konfiguracjach sprzętowych. Od razu widać, że w Apple brakuje Steva Jobsa, który z pewnością niechętnie wypowiedziałby się na temat takiego rozdrabniania się firmy.
Najtańszy zegarek z wyświetlaczem retina ma kosztować 349 dolarów. Jego sercem jest procesor Apple S1, który może być także jego gwoździem do trumny. Według danych z internetu, które potwierdza sam producent, zegarek ma działać na podświetleniu przez niespełna trzy godziny. To stanowczo zbyt mało, by zdziałać na nim coś więcej.
Użytkownicy smartfonów z Androidem też nie mają powodów do zadowolenia – nowe zegarki w dalszym ciągu trzeba ładować przynajmniej raz na dwa dni. Być może pojawi się w nich zasilanie baterii za pomocą słońca lub w sposób mechaniczny, tak, jak odbywa się to w standardowych zegarkach i sprawdza się od dziesięcioleci.